„Ach, jakże godnie żyli” to wędrówka do przeszłości teatru, która pozwala odnaleźć się w jego teraźniejszości. Przed laty Teatr Ósmego Dnia symbolizował twórczą wolność i polityczne zaangażowanie, artystyczną odwagę i bezkompromisowość, walkę z opresyjnym systemem i oddanie sztuce. Historia Ósemek zyskuje na scenie inne kolory i drugie życie – opowiedziana na nowo przez aktorów i aktorki Teatru Powszechnego, wspominana przez związanego z Teatrem Ósmego Dnia w swojej młodości reżysera Marcina Libera, staje się żywiołową opowieścią o miłości do sztuki i o twórczej pracy pamięci.
Na kanwie historii legendarnego poznańskiego Teatru Ósmego Dnia, twórcy spektaklu pytają o możliwość budowania małych wspólnot oraz rolę autorytetów i sztuki zaangażowanej. Gdzie przebiega granica pomiędzy wolnością osobistą a dostosowaniem się do systemu? Czy artysta powinien umierać za swoje idee na scenie, czy uprawiać ryzykowną grę z widownią i mecenasami?
Jak z tymi dylematami poradził sobie Molier, który zaczynał jako członek wędrownej, ubogiej trupy teatralnej, a później stał się klasykiem dla kolejnych pokoleń?
Tytuł nawiązuje do spektaklu „Ach, jakże godnie żyliśmy” Teatru Ósmego Dnia, którego premiera odbyła się w 1979 roku w Poznaniu. W kreacji zbiorowej wyreżyserowanej przez Lecha Raczaka zagrali m.in. Ewa Wójciak, Marcin Kęszycki, Tadeusz Janiszewski i Adam Borowski.
Spektakl zrealizowany w ramach IV edycji Festiwalu Sztuki i Społeczności Miasto Szczęśliwe.

Spektakl w Teatrze Powszechnym w Warszawie to nie jest hermetyczne przedstawienie li tylko dla biografów i amatorów Ósemek. Reżyserowi udała się sztuka w dzisiejszych czasach niebywała. Stworzył dobry, stroniący od egocentrycznej maniery spektakl o miłości do teatru. Często na geście tak grubym, że publiczność – proszę wybaczyć frazeologizm grafomański, lecz w tym szaleństwie jest metoda – pękała ze śmiechu (Radosław Korzycki, „Dziennik Gazeta Prawna”)
Taki właśnie jest ten spektakl – przewrotny, ironiczny, błyskotliwy, bezkompromisowy i maksymalnie szczery. Liber nie buduje pomników, raczej je obala. Nie utrwala legendy, a prowadzi z nią ciekawy dialog. Tak jak przez ponad 50 lat robili to jego idole (Sylwia Klimek, www.kulturapoznan.pl)
Rzecz nawiązująca do legendarnego przedstawienia Ósemek z 1979 roku, jest bowiem opowieścią jak najbardziej współczesną, o miejscu teatru (może w ogóle – sztuki) w naszym życiu dziś, w czasach łatwych i przyjemnych, w każdym razie – łatwych i przyjemnych w porównaniu z początkami działalności grupy, z latami 70-tymi czy stanem wojennym, z szykanami, z biedą, bezdomnością zespołu itd. Wtedy teatr (TEN teatr), dawał siłę, by spoglądać w lustro bez wstydu, nadawał sensy, i widzom, i aktorom, pomagał i pozwalał żyć. A dziś? – pyta Marcin Liber (Rafał Turowski, www.rafalturow.ski.pl)
Spektakl poświęcony poznańskiemu Teatrowi Ósmego Dnia, grupie radykalnej pod względem politycznym i estetycznym. Reżyser i dramaturżka Martyna Wawrzyniak stworzyli opowieść sprawnie balansującą między dokumentem a bardzo osobistymi zwierzeniami, między nieco hermetycznym autotematyzmem, a uniwersalnymi pytaniami o sens walki, sztuki, teatru i życia. Energia aktorów momentami wręcz rozsadza tę opowieść, a takie sceny jak wykład Jerzego Grotowskiego czy podróż małym Fiatem z ubekiem, są bardzo mocne i prześmieszne jednocześnie (Przemysław Gulda, „Gazeta Wyborcza. Gdańsk”, guldapoleca)
Wygrywa forma opowieści, która jest imponująca. To nie tylko suche odtwarzane fakty, ale bardzo udanie zainscenizowane mikroscenki, które oddają klimat dawnych dni. Z drugiej strony, spektakl to dyskurs z przeszłością i prawdą. Osobiście, najbardziej wstrząsające okazują się polemiki z Jerzym Grotowskim. (…). Aktorsko spektakl jest wielkim doznaniem artystycznym zespołu na miarę Ósemek. Odtwarzanie kilkunastu postaci wychodzi bardzo udanie. Spojrzenia i niedopowiedzenia chyba są najcenniejsze, analogicznie tak jak w życiu. Finał. Naprzeciw siebie w skrajach sceny siedzą Anna Ilczuk (Ewa Wójciak) i Michał Czachor (Lech Raczak) zbliżają do siebie fotele, bliżej, bliżej, bliżej. Dotykają się dłońmi. Czy pojednanie jest możliwe? Czy zespolenie grupy ponownie kiedyś nastąpi? Światło gaśnie. Nie ma odpowiedzi. I jej już nie będzie. Lech Raczak odszedł na zawsze 17 stycznia 2020 roku. Teatr i codzienność to wspólnota, a sztuka umiera gdy staje się tylko letnim komentarzem i rozrywką, a żyje wraz z pulsem swojego społeczeństwa (Beniamin Paschalski, www.kulturalnycham.com.pl)