– Coś nie tak w domu?
– W domu zawsze jest coś nie tak.
[„Co gryzie Gilberta Grape'a”, Peter Hedges]
Każdy z nas ma ciało. Każdy z nas ma też rodzinę. Bardziej lub mniej kompletne, lepiej lub gorzej funkcjonujące. Zawsze jednak będące strukturami, które z całym dobrodziejstwem inwentarza pozycjonują nas w społeczeństwie od pierwszego dnia życia.
Grape’owie to specyficzna rodzina o specyficznych ciałach. Ellen przechodzi okres buntu i dojrzewania, Arnie ma zespół Downa i ciągle gdzieś się chowa, Amy nigdy nie odpoczywa, Bonnie nosi swoje grube ciało niczym pancerz, Gilbert pragnie tylko świętego spokoju, Albert zaś nie żyje. I jakoś mija im dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, od śniadania do kolacji, od urodzin do kolejnych.
„Co gryzie Gilberta Grape'a” to przypowieść na styku dramatu ciała i dramatu rodziny, próba przyjrzenia się życiu, w którym miłość zniknęła pod warstwą uwikłania, bólu i traumy. Czy całkowicie?
Sięgamy po kultową powieść Petera Hedgesa, żeby odkryć jaką prawdę opowiada potraktowana z troską i uważnością prosta historia rodzinna. Prawdę, a nie nasze wyobrażenie o niej.
Dzięki zaangażowaniu ekspertek z przestrzeni niepełnosprawności i grubości, a także superwizorki procesu, szukamy opartych na reprezentacji form realizacji teatralnej. Zadajemy pytanie o godność tych, którzy swojej odmienności od normy nie mogą schować do kieszeni.
Czy we współczesnym teatrze jest miejsce na crip – wyzwolenie osób z niepełnosprawnością oraz grubancypację – wyzwolenie osób o grubym ciele? Czy to się może w ogóle udać?
Czy Grape’owie mają jeszcze szansę?
Spektakl „Co gryzie Gilberta Grape'a” w reżyserii Karoliny Kowalczyk i z dramaturgią Natalii Królak, to ich wspólny projekt w ramach inicjatywy „Zmiana – Teraz!”, czyli międzynarodowego programu edukacyjnego, którego liderką jest Akademia Teatralna w Warszawie. Celem jest opracowanie nowych propozycji kształcenia i praktyk teatralnych, opartych na zasadach demokratycznych, podmiotowych i zespołowych (niekiedy odległych od tradycyjnego modelu nauczania), odpowiadających na dynamiczne przekształcenia społeczne i zmieniające się warunki pracy w kulturze, uwzględniających przeobrażenia, które zachodzą w środowisku teatralnym po pandemii. Istotnym elementem programu jest realizacja spektakli młodych twórców, powstałych we współpracy z renomowanymi warszawskimi teatrami, bazująca na efekcie synergii: wymianie dobrych praktyk i wzajemnym uczeniu się.
***
Spektakl dla widzów od 15. roku życia.
W spektaklu pojawiają się sceny przemocy fizycznej. Ponadto, w socjolekcie niektórych postaci, występują przemoc słowna i wulgaryzmy.
***
Spektakl powstał w ramach projektu „Zmiana – Teraz!”, realizowanego przez Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
***
Projekt „Zmiana – Teraz!” sfinansowany jest ze środków Komisji Europejskiej w ramach programu Erasmus+. Spektakl odzwierciedla jedynie stanowisko jego autorów i Komisja Europejska oraz Narodowa Agencja Programu Erasmus+ nie ponoszą odpowiedzialności za jego zawartość merytoryczną.

Życie rodzinne naznaczone wieloma urazami, drobnymi i większymi ranami, niby jak wszędzie, ale u Grape'ów szczególnie. Zderzają się tu bowiem nadmiary (gruba matka, córka pracoholiczka) i niedobory (nieżyjący ojciec, niepełnosprawny syn). Trudno w tej rodzinie zbliżyć się do siebie, przezwyciężyć psychiczne zasieki, odnaleźć szansę dla siebie i innych. A jednak udaje się, potrzeba „tylko” cierpliwości i uważności. Karolina Kowalczyk właśnie to wydobywa w swojej inscenizacji, w której stężenie niechęci miesza się ze skrywaną, a potem coraz śmielej okazywaną czułością. To empatyczny spektakl, nastawiony na zrozumienie drugiego człowieka, czasem bardzo odmiennego, trudnego na pierwszy rzut oka, ale przecież – jak się okazuje – bliskiego. Wszyscy aktorzy w tym przedstawieniu weszli w świat swoich bohaterów, choć zapewne nie było to w każdym przypadku łatwe – Michał Jarmicki musiał się zmierzyć (z sukcesem) z rolą grubej matki, przewrażliwionej na swoim punkcie i nadopiekuńczej. Scena, w której powstaje ze swojego fotela ulokowanego na górnej kondygnacji mieszkania i z determinacją rozpoczyna wędrówkę na posterunek policji, zapada w pamięć. Spektakl uwiarygodniła obecność w obsadzie aktora Teatru 21, Daniela Krajewskiego, który sugestywnie zagrał rolę niepełnosprawnego Arniego. Dzięki temu sceny pulsowały emocjami. Powściągane znerwicowanie odsłaniała Aleksandra Bożek, a Natalia Lange portretowała dziewczynę szukającą dla siebie miejsca, nadpobudliwą i rozgoryczoną. Całość spajał Andrzej Kłak jako tytułowy Gilbert. Przedstawienie inspirowane powieścią Petera Hedgesa budzi dobre uczucia i otwiera przestrzeń porozumienia (Tomasz Miłkowski, „Przegląd”)
Mamy oto prostą historię rodzinną – o traumach, marzeniach, miłości, przywiązaniu, o granicach tychże uczuć, o tym, co wśród najbliższych jest wypowiedziane, i – o czym się nie mówi. (...). Mamy do czynienia z udanym debiutem i – z ładnym przedstawieniem, ale byłem gotowy dać się mocniej porwać (Rafał Turowski, www.rafalturow.ski, Radio Chillizet)
Dobrze więc, że temat zaburzonych relacji rodzinnych, opieki nad najbliższymi wymagającymi permanentnej uwagi, pomocy (chorzy, niepełnosprawni, dysfunkcyjni), obciążającej ponad miarę dorosłych, a zwłaszcza dzieci, skutków nieradzenia sobie z problemami (bulimia, strata, stres, wycofanie, agresja, depresja) podejmuje Teatr Powszechny w spektaklu wyreżyserowanym przez Karolinę Kowalczyk, która z Natalią Królak z sukcesem zaadaptowała książkę Petera Hedgesa na potrzeby teatru. Niepokojąca, rozedrgana, mroczna muzyka Jakuba Buchnera oraz realistyczna scenografia i kostiumy Bartłomieja Dominika Bonawentury Kruka budzą grozę, zwiastują nadciągająca katastrofę. (…). Andrzej Kłak, jako o kruchej, delikatnej posturze młodzieniec, pokazuje trudności bycia kochającym bratem, posłusznym synem, odpowiedzialnym opiekunem. Dobrym człowiekiem. Jego bohater jest coraz bardziej wyczerpany. Smutny. Arnie Daniela Krajewskiego (aktor Teatru 21) tworzy postać szczególną. Intensywną, przejmującą. Wiarygodną nad wyraz, budzącą czułość i wzruszenie. (…). Może po obejrzeniu tego spektaklu przyjrzymy się uważniej sobie, naszym relacjom z najbliższymi. Upewnimy się, że wszystko, co robimy, wynika nie ze zła konieczności, a z miłości, tej prawdziwej, głębokiej, przezwyciężającej wszystko, cokolwiek się zdarzy. I zniesie wszystko. A gdy trzeba, zachowamy się jak w ostatniej scenie Bonnie. Gdy uruchamia ją impuls, kieruje instynkt, prowadzi powinność, lęk o los syna (Ewa Bąk, Okiem Widza)
To spektakl o empatii i cierpliwości wystawianej na próbę, o pamięci, tęsknocie, o rodzinnych sekretach, o trudnościach w znalezieniu równowagi w poczuciu związku z domem rodzinnym i dorosłością. To przedstawienie umowne i ciekawe, które kończy się optymistycznie – nadzieją. Największą siłą „Co gryzie Gilberta Grape’a” jest gra aktorska, na którą położony jest główny nacisk twórców (Zuzanna Liszewska-Soloch, teatrologia.pl)
Warszawskie „Co gryzie Gilberta Grape’a” to zuniwersalizowane studium rodziny i panujących wewnątrz niej relacji. Istotną różnicą jest również to, że twórczynie oddają niemal równy głos całemu rodzeństwu. W powieści i w filmie Gilbert to postać wiodąca. Z jego perspektywy i przez pryzmat jego emocji przyglądamy się światu. W spektaklu mamy do czynienia z jego opowieścią, jednak Królak i Kowalczyk pytają też o to, jak tę trudną sytuację rodziny przeżywają wszyscy jej członkowie. (…). Spektakl Kowalczyk unaocznia, jak traumy rodziców i sytuacja rodzinna rzutują na dzieci. Co ważne, reżyserka dopuszcza do głosu każde z nich, eksploruje ich indywidualne lęki i pokazuje, jak poświęcając się innym, pozostaje się samotnym z własnymi problemami. (…). Spektakl Karoliny Kowalczyk stawia pytanie: czy w uwikłaniu, rodzinnych zależnościach opartych na poświęceniu i przekazywanych pokoleniowo traumach jest jeszcze miejsce na miłość? Czy może bohaterowie „Co gryzie Gilberta Grape’a” skazani są na wieczne niezrozumienie i samotność? Z takimi wątpliwościami zostajemy również po wyjściu z teatru. To efekt dojrzałego i wrażliwego odczytania powieści Hedgesa, ale i wyśmienitej gry aktorskiej całego zespołu. Twórcy traktują bohaterów „Co gryzie Gilberta Grape’a” z ogromną empatią i podobne uczucia wyzwalają w widzu. Choćby dlatego warto ten spektakl zobaczyć (Anna Szymonik, miesięcznik „Teatr”)