Monumentalny spektakl na podstawie dwóch powieści włoskiego pisarza, dziennikarza i dyplomaty, który zmieniał polityczne alianse od faszyzmu po komunizm i opisał najtragiczniejsze wydarzenia XX wieku. Malaparte w latach 20. był ataché kulturalnym w Warszawie, a w czasie II wojny światowej korespondentem na froncie wschodnim (m.in. w Polsce, Rumunii, Finlandii i na Bałkanach).
Krystian Lupa w swoim spektaklu przygląda się przemianom współczesnej Europy i roli wielkich osobowości w procesach polityczno-społecznych. Akcję umieszcza na Capri, wyspie, na którą uciekali marzyciele, władcy i rewolucjoniści, m.in. cesarz Tyberiusz, Lenin, Gorki, George Bernard Shaw i Rilke.
***
Zapowiedź reżysera:
Imperator Tyberiusz, Jezus Chrystus...
Jean Luc Godard, Fritz Lang, Brigitte Bardot – Le mépris. Tu Jean Luc Godard kazał w swoim filmie „Pogarda” kręcić sceny ze swojej upartej wizji Odysei, na tarasie Casa Malaparte miał Odyseusz w ostatnim ujęciu filmu zobaczyć ojczystą Itakę. Ponieważ jednak śmierć producenta przerwała tę podróż, podróż Odyseusza, podróż Fritza Langa, podróż Jean Luc Godarda – Odys zostaje w tym domu razem z filmową ekipą...
Tu, w pomieszaniu, w syntezie czasów, spotykają się wszyscy...
Wyspa i dom na wyspie. Azyl, schronienie. Uciekamy przed monstrum Europy. Przed państwem, przed religią, przed dyktaturą, przed demokracją, przed Potworem Homo Christianis, przed wojną...
Dom Malapartego, Villa Tiberius, Casa san Michele...
Na zewnątrz trwa nieokreślona wojna, nie wiadomo, czy to jest pierwsza, druga, czy trzecia wojna światowa wynikła z szaleństwa współczesnego człowieka, pychy twórców polityczno-społecznych ustrojów, marzycieli LUDZKIEGO RAJU, FILOZOFUJĄCYCH ZBRODNIARZY I FANTASTÓW, narkomanów władzy.... Reformatorów kultury, i tak dalej...
Ten dom jest więzieniem...
Ten dom jest schronem...
Ten dom jest Archetypem DOMU.
TEN DOM JEST TAJEMNICĄ.
Ten dom jest jaskinią artysty...
TEN DOM JEST MIEJSCEM SEANSU SPIRYTYSTYCZNEGO, SPOTKANIA UPIORÓW...
TEN DOM JEST MIEJSCEM SEANSU SPIRYTYSTYCZNEGO MARZYCIELI NOWEGO CZŁOWIEKA...
***
Spektakl dla widzów od 18. roku życia.
***
Pokazy work in progress (część I aktu i II akt) odbyły się 15 i 16 czerwca 2019 r.
Rzadko zdarzają się w teatrze przedstawienia wybitne. „Capri – wyspa uciekinierów” to nie tylko fascynujące, przepiękne plastycznie, ale przede wszystkim mądre przedstawienie. Artysta więcej widzi, bo więcej czuje, intuicje najwybitniejszych przeważnie się sprawdzały, choć czasem paradoksalnie. Poruszająca wizja Krystiana Lupy ‒ autora scenariusza, reżysera i scenografa ‒ miesza rzeczywistość z fantazją, literaturę z faktami, pamięć z wyobraźnią. Jest tak intensywna, że nie czuje się sześciu godzin spędzonych w fotelu, ciało poddaje się jej bez protestu, a głowa pozostaje gotowa na więcej. (…). Spektakl stawia wiele pytań i daje nieoczywiste odpowiedzi. W tym jego siła (Elżbieta Baniewicz, miesięcznik „Twórczość”)
To jedno z najważniejszych przedstawień Krystiana Lupy od lat. To powrót do takiego Lupy, którego pamiętamy na przykład z „Lunatyków”. (...). To przedstawienie jest fascynujące z wielu powodów (Jacek Wakar, Tygodnik Kulturalny TVP Kultura)
Wielki wizjoner polskiego teatru nowym spektaklem udowadnia, że jeśli chodzi o budowanie świata scenicznego i zestrajanie go z silną wizją plastyczną, podbudową intelektualną i filozoficzną, nie ma sobie równych. (…). Najnowszy, wielki spektakl Lupy to głębokie rozliczenie z marzycielstwem reżysera (Łukasz Maciejewski, „WPROST”)
To teatralna symfonia, Lupa dosłownie, nie tylko reżyseruje ale i dyryguje cały czas obecny ze swoim głosem Narratora wprowadzającym do dzieła poczucie szczególnej intymności. Dzieła jednocześnie bardzo osobistego i monumentalnego, wręcz totalnego jeśli chodzi o zaangażowanie aktorów, scenografii, środków technicznych. Niemożliwe do osiągnięcia bez doskonałej pracy aktorskiej. (...) Krystian Lupa zrobił rzeczywiście arcydzieło i dzieło życia zarazem, w którym widać wyraźnie syntezę wątków, tematów, problemów, intuicji jakie go dręczyły przez ostatnie lata. Dojmujące doznanie trwałości ur-faszyzmu, by użyć pojęcia Umberto Eco, wypełzającego z wnętrza kultury europejskiej w złowieszczym spektaklu nienawiści i eksterminacji, którego nie można zakończyć, tak jak reżyser prostym „stop” rzuconym na końcu ostatniej sceny (Edwin Bendyk, „Polityka”)
Spektakl jest arcydziełem teatru – to wielopoziomowe Camposanto, na którego ścianach wymalowano przejmujące freski, poświęcone Curzio Malapartemu i katastrofie, która stała się udziałem jego samego i świata wokół niego. Gdy się jednak człowiek przyjrzy im uważniej, dostrzeże, że zostały namalowane na zdjęciach współczesności, na jakichś pozostałościach kolejnej wystawy wordpress foto. Ta swoista mozaika zaczyna fascynować, urzekać, kusi, by coraz mocniej zagłębić się w nałożony na siebie labirynt znaczeń. (…). Wszystko w tym spektaklu jest znakomite (Tomasz Domagała, www.domagalasiekultury.pl)
W hipnotycznych obrazach, w przewrotnych samplach aktorskich, scenach pełnych zmysłowego zagęszczenia i grozy przewija się pytanie, o to, kim jesteśmy i czy pojawi się jeszcze ratunek. Mimo bezwzględnej diagnozy, gdzieś na dnie tli się nadzieja – to nie tylko spektakl-przestroga, ale i wprost wyrażona myśli, że wciąż chce się żyć. (…). „Capri” to spektakl formalnie skomplikowany, z precyzyjnie namalowanymi obrazami jak freski w starych kościołach i pałacach, jak rzeźby w galeriach. Trwa niemal 6 godzin i cały czas trzyma w napięciu widza, prowadzonego na koniec do jaskini, jakich na Capri nie brakuje. Czyżby ludzkość miała zaczynać wszystko od początku? Ostatnia szansa? (Tomasz Miłkowski, „Dziennik Trybuna”)
Spektakl Lupy jest dziełem monumentalnym, tak wypełnionym kontekstami i znaczeniami, że jestem przekonana, że każdy widz mógłby napisać osobną recenzję i każda byłaby całkowicie inna, zwracająca uwagę na zgoła odmienne elementy. Tym bardziej że refleksyjna, nostalgiczna treść osadzona jest w formie różnorodnej i barwnej – reżyser nie ogranicza się i stosuje różnorodność środków wyrazu, dzięki czemu całość jest dynamiczna i pozostawia niewiele czasu na oddech. To uczta, na którą zostaliśmy uprzejmie zaproszeni, ale podczas której musimy trochę popracować, wysilić się intelektualnie, zapomnieć o mentalnej bierności. (…). Tego spektaklu się nie ogląda, tylko się w niego wchodzi. Lupa wprowadza w trans, momentami w nastrój wręcz medytacyjny. I dotyczy to nie tylko aktorów, których przygotowanie widać w każdej scenie (świetny Paweł Tomaszewski, boska Ewa Skibińska!) (Alicja Cembrowska, Teatr dla Wszystkich)
To jest najlepsze przedstawienie, jakie widziałem w teatrze od lat. Piszę ten tekst tydzień po obejrzeniu „Capri” i nie może to jakoś wszystko spłynąć po mnie, i nie umiem się od tego krzyku uwolnić, i od tego szeptu, nieznośnego szeptu wściekłości, bezsilności, rezygnacji. Od tego szeptu chyba najbardziej. Aktorski majstersztyk, znakomici są wszyscy na scenie, zespołowi gratuluję wspaniałego spektaklu. Raz na jakiś czas, rzadko, żeby słowo owo nie straciło na wartości, używa się słowa „arcydzieło”. Tutaj pozwolę sobie go użyć (Rafał Turowski, www.rafalturow.ski)
Królewskie aspiracje Hansa Franka dezawuował Malaparte podczas kolacji na Wawelu, pijąc dobre wino pod portretem Jana III Sobieskiego, a ignorancję i poczucie wyższości Amerykanów podczas kolacji w renesansowym pałacu w Neapolu (genialne kreacje Wojciecha Ziemiańskiego i Haliny Rasiakówny!). Dla równowagi są też sceny z ofiarami wojny – był empatycznym obserwatorem losu kobiet w burdelu w Soroce, a w kawiarni, pijąc herbatę z księżniczką Hohenzollern, nie zapomniał o okaleczonych żołnierzach i cywilach. Ofiary staną się w dłuższej perspektywie zwycięzcami (Aneta Kyzioł, „Polityka”)
„Nic się nie zmieniło w tym kraju, prawda?” – pytają ze sceny. „Wszystko się zmieniło. Wszystko”. A prowadzą te rozważania w bodaj najbardziej imponującej techniczną precyzją scenografii, jaką widział polski teatr. Wśród ścian, które na naszych oczach pokrywają się freskami z italskich wnętrz, kąpiąc się w południowym słońcu lub półmroku Północy. Przed ścianą, która po przemianie w ekran do wideoprojekcji przyjmować będzie, niczym uciekinierów z realnego świata, kolejne postaci z rzeczywistości wojny. Tam zamkną się wśród antycznych rzeźb, czytać będą „Iliadę” i „Odyseję”, przeżywać będą najpewniej niejedną chwilę zachwytu. Schronią się w tym pięknym, estetycznym świecie, tak jak bohaterowie „Pogardy” Godarda czy goście Malapartego chronili się wśród grubych murów willi na Capri. Prawdziwi uciekinierzy? Czy tylko ich projekcje? (Piotr Olkusz, www.teatralny.pl)
Wpisane w przedstawienie założenia należą do tych z najwyższej półki. Świat Lupy, mocno upraszczając, rozciąga się tutaj od nawiązań biblijnych (w pierwszej scenie pojawiają się nadzy Adam i Ewa, a nieco później dokonujący cudu rozmnożenia pokarmów Chrystus), przez refleksję na temat teatru (wplecioną w pogadanki wieloznacznie „próbujących grać” karciarek: Moniki Niemczyk, Haliny Rasiakówny, Marii Robaszkiewcz i Ewy Skibińskiej), po bezlitosną, ubraną w historyczny kostium diagnozę współczesności. Horyzont tematów jest rozległy, ale blisko sześciogodzinne przedstawienie nie rozpada się pod ciężarem podjętych zagadnień. (…). kilka scen, trwających po paręnaście minut, to w porównaniu z literackimi pierwowzorami namiastka miejsc, które Malaparte potraktował swoją wyobraźnią. Nie zmienia to bynajmniej faktu, że każda z nich jest dopracowana i wizualnie upajająca. Rzutowane na trzy ogromne ściany projekcje zmieniają się wraz z biegiem podroży Curzia i są nadzwyczajnie kunsztowne. Przy czym, w duchu prozy włoskiego pisarza, nie są to zwyczajne ilustracje konkretnych pomieszczeń (na przykład wnętrz Belwederu), a przestrzenie wykreowane w wyobraźni inscenizatora (Jan Karow, e-teatr)
Krystian Lupa, biorąc za przewodnika pisarza Curzio Malapartego – nawróconego faszystę, w którego biografii można doszukiwać się odbicia burzliwych dziejów Europy poprzedniego wieku, snuje opowieść, która niczym zwierciadło pozwala przejrzeć się w dzisiejszej rzeczywistości. Opowieść złożoną z metafor i przepięknych obrazów. (…). W prawie sześciogodzinnym spektaklu, Lupa notorycznie bierze w nawias teatralną formę i zadaje pytanie o znaczenie sztuki. Maluje monumentalny fresk, złożony z mnóstwa kulturowych odniesień. To rodzaj obrazu, który pozwala zatrzymać się i pokontemplować, dostrzec niuanse. Przestawienie zbudowane z nastrojów i klimatów, złożone z przepięknych, malarskich „kadrów”, niezwykłe w każdym aspekcie. Teraźniejszość miesza się tu z przeszłością, biblijna historia przechodzi w scenę z „Pogardy”, a Odyseusz zamienia się w Malapartego. (…). Z celną autoironią Lupa udowadnia, że tak jak on buduje – poprzez silną wizję plastyczną – sceniczny świat, podbudowany filozoficznie, kulturowo i intelektualnie, nie potrafi nikt. To artysta osobny, zamieszkujący własną, teatralną wyspę. Zapis rzeczywistości w kryzysie symbolizuje poniekąd jego własne rozliczanie się z marzycielstwem (Magda Mielke, Teatr dla Wszystkich)
Spektakl „Capri – wyspa uciekinierów” (...) został zaprezentowany jako Pokaz Mistrzowski [na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi – przyp. teatru] – mistrzowsko dając odczuć dar zanurzenia się na kilka godzin w sztuce, wyłączającej codzienność, zarazem silnie ją komentującej. Wizjoner teatru, autor bezwzględnie wyjątkowego, własnego scenicznego świata przygotował kolejne dzieło naładowane znaczeniami, kontekstami, tropami umożliwiającymi niezliczone interpretacje, rozdzierające pełną goryczy oceną kondycji człowieka, jednocześnie niosące kilka kropel nadziei. Monumentalne widowisko z genialnie skomponowanymi scenami, imponującą scenografią, plastycznie zapierające dech. Hipnotycznie zawłaszczające, niespiesznie prowadzące przez bardzo osobiste przestrzenie. Widza i autora przedstawienia. (...) niepospolitej mocy teatralną „cielesność” całości daje fenomenalna zespołowa kreacja aktorów warszawskiego „Powszechnego”. Teatr Krystiana Lupy to potęga wyobraźni, ale też waga wypowiedzi, jakiej nie za dużo obecnie w teatrze (Dariusz Pawłowski, „Dziennik Łódzki”)
Monumentalny, epicki, wyrafinowany – to pierwsze słowa, które przychodzą na myśl, kiedy wspomina się o ekstremalnej pracy Krystiana Lupy w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Epickie płótno i wykwintny album artystyczny w jednym. „Capri – wyspa uciekinierów” to skrzynia skarbów znanego, doświadczonego reżysera teatralnego. Warstwy kina i teatru, różnorodność materiałów, subtelna psychologia, a wszystko to pod ciagłą kontrolą ojca, demiurga spektaklu, który komentuje, akcentuje, ustawia rytm, jest DJ-em na tej wyspie piękna i dekadencji (Anastazja Kanarska, ukraińska gazeta internetowa „Zbruč”)
„Capri” olśniewa nie tylko teatralną precyzją, mistrzostwem aktorskim (niemal każdemu z aktorów można by poświęcić osobny tekst, dlatego też w recenzji nie piszę szerzej o żadnej roli – pominięcie innych byłoby nierzetelne), ale również scenografią. (...). Jeśli narracja jest, jak chcą niektórzy, sposobem rozumienia świata, to, zdaniem Krystiana Lupy, marne są dziś szanse na jej zbudowanie. Pozostają tylko fragmenty, pojedyncze obrazy, odpryski; pozostają szlachetne, lecz daremne próby. „Capri – wyspa uciekinierów” jest próbą mistrzowską (Olga Katafiasz, „Didaskalia”)
Sukces stołecznych spektakli na Boskiej Komedii w Krakowie przypieczętował mistrzowski pokaz „Capri – wyspy uciekinierów” Krystiana Lupy z Powszechnego w Warszawie. Włoski pisarz Curzio Malaparte, autor „Kaputt”, patriota i weteran I wojny światowej, potem faszysta chcący z Mussolinim porządkować świat przemocą, ale i korespondent, który – opisując okrucieństwa II wojny – przeszedł na komunizm i wychwalał Mao Tse-tunga, jest dla Lupy kluczem do portretu ludzkości pustoszonej przez ideologiczne wirusy (Jacek Cieślak, „Rzeczpospolita”)
Ogarnąć tę opowieść… Która zaczyna się dosłownie od Adama i Ewy: stają nadzy przed pierwszym rzędem, sięgają po leżące na scenie jabłko. A kończy filmowym wizerunkiem grupy aktorów w którejś z jaskiń na Capri. Sprawiających wrażenie rozbitków; kamera filmuje ich znad powierzchni morza. Wygląda, że przypływ ich zatopi, gdy poziom Morza Śródziemnego ruszy w górę w związku z wiadomymi zmianami klimatu. Meandryczną drogę między tą pierwszą i ostatnią stacją wytyczna ciąg skojarzeń Krystiana Lupy. (…) sposób prowadzenia scen, ich obudowa plastyczna, ich precyzyjnie wypracowany rytm, ich estetyczna harmonia – to są znamiona mistrzostwa rzadkiego w codzienności naszych scen. W tym sensie ci, którzy piszą, że na skali polskiego teatru „Capri – wyspa uciekinierów” jest wydarzeniem, mają oczywiście rację (Jacek Sieradzki, miesięcznik „Odra”)
Malaparte okazał się przydatny reżyserowi, gdyż pisał jako świadek wydarzeń wojennych, specyficzny świadek, korespondent, oglądający je z perspektywy niemieckiej – tak też patrzy na okupowaną Polskę; był również świadkiem kształtowania się powojennego amerykańskiego porządku w Europie. Wojna, jej przyczyny i konsekwencje staną się punktem wyjścia refleksji snutej w „Capri”. Malaparte okazał się przydatny ponadto dlatego, że pozwala postawić pytanie o artystę, który służy ideologii, utopiom, pragnie rewolucji, która zmieni świat, stworzy nowego człowieka. W przypadku autora „Skóry” i „Kaputt” chodzi nie tylko o faszyzm, ale także o komunizm. Pisarz fascynował się Chinami Mao Tse-tunga, któremu zapisał swój dom na Capri. W końcu Malaparte przydaje się Lupie, pozwalając eksplorować mroczną sferę swojego „ja” („mala-parte”), a ten wymiar antropologii zawsze interesował reżysera. (…). Lupa zdaje sobie sprawę z tego, że żyjemy w czasie, w którym już nie pamiętamy i nie chcemy pamiętać koszmaru wojennego, rojąc o pięknie heroicznej przygody. W spektaklu – za włoskim pisarzem – pokazuje oślepionych żołnierzy niemieckich, przypominających o spóźnionej wiedzy Edypa. (…). To, co uderza – zwłaszcza w końcówce spektaklu („Muzeum czasu”) to piękno obrazów oraz melodramatyczna muzyka zderzone ze smutkiem myśli i makabrą wcześniejszych scen. Estetyka chroni przed okrucieństwem rozpoznania rzeczywistości, ale też buduje wrażenie zimnego chirurgicznego cięcia, pozbawiającego nas złudzeń (Michał Kuziak, miesięcznik „Dialog”)
V Festiwal Scenografii i Kostiumów „Scena w Budowie” – nagroda „Złota Kieszeń” dla Krystiana Lupy za najlepszą scenografię.
– „Za niezwykle sugestywne połączenie formy wizualnej z filozoficznym przesłaniem spektaklu”.
***
Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego dla Krystiana Lupy, przyznawana przez AICT (sekcję polską Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych) – „za wybitne osiągnięcia w sztuce teatru”, a w szczególności za spektakl „Capri – wyspa uciekinierów”.