Historia pięciu osób skazanych na wielotygodniową kwarantannę stała się w ujęciu Anny Augustynowicz poetyckim i drastycznym studium ludzkich uczuć. Zrezygnowała ona z siedemnastowiecznych realiów ogarniętego zarazą Londynu, nie pokazuje też szczurów, krwawiących ran, spalonego ciała, słowem żadnych dosłowności, jakie zapisała w tekście autorka. Umieszcza bohaterów w sterylnej przestrzeni, ściany obite gładką blachą i ubiera ich w przezroczyste ubrania przypominające celofanowe opakowania. Jej przedstawienie unika tym sposobem sentymentalizmu, ale nie poetyckości.
Elżbieta Baniewicz, „Twórczość” 09.2000
Augustynowicz udało się uniknąć natrętnego turpizmu, choć tekst samej sztuki mógłby do tego skłaniać. Dzięki odrealnieniu scenicznego świata nie ma w tym spektaklu także łzawego banału. Postaci przypominają bardziej archetypy niż ludzi z krwi i kości, a jednak sztuka nie traci przez to nic z siły swojego oddziaływania. Przeciwnie, chłodne, powściągliwe aktorstwo wyostrza tragizm opowiadanej historii.