Pomysłowość scenografa jest ogromna. Jana Banuchę inspirują pomysły rysunkowe Walentynowicza w ogólnej kompozycji przestrzeni sceny i kolorystyce. W opracowaniu szczegółowym dekoracji, kostiumów, rekwizytów idzie on raczej tropami wyobraźni dzieci i bazuje na czytelnych dla nich skojarzeniach. Zające można rozpoznać po lusterkach, kaczkę po płetwach do nurkowania i goglach, aktor grający szalonego słonia trzyma w ręku trąbkę. Trochę jak w rebusach. Dzieci żywo reagują, gdy widzą na scenie zwykłe przedmioty, zabawki, modele. Zauważają też od razu, że na przykład stylowo ubrany Herold występuje w adidasach, a plecaczek Matołka jest taki, jakie nosi dziś młodzież na ulicy. Sylwetki aktorów i proste dekoracje odcinają się wyraziście od jednobarwnych, rozległych płócien w tle, podświetlanych na różne kolory.
Barbara Riss, „Kierunki”
Zasada inscenizacji jest prosta, tyle że rozwinięta pomysłowo i konsekwentnie. Spektakl zaczyna się rozgrzewką grupki młodych aktorów, prawie treningiem gimnastycznym. Już zaznaczony jest motyw gry z widownią i z tekstem, swego rodzaju improwizacja. Każda z kolejnych sekwencji da aktorom możliwość popisania się etiudami, które rozwiązują z inwencją. Ta zabawa aktorska jest mądra, choć gra się zające, żyrafę, milicjantkę i cesarza. Mądra dlatego, że pobudza fantazję, wymaga jakby dopełnienia ze strony widza.