Zbigniew Zapasiewicz to dziś jeden z największych perfekcjonistów na scenach polskich, rola gwiazdy i boga małego teatrzyku daje mu szczególne pole do popisu. Jego Sir nieustannie balansuje na granicy kabotyństwa i autodrwiny: kiedy nadęcie i egoizm postaci staje się niemal karykaturalne, Zapasiewicz jednym gestem czy spojrzeniem sugeruje widzom, że to tylko kontrolowana, półszczera, półironiczna zabawa. Do końca, do nagłej śmierci Sira nie wiadomo zresztą, czy tak jest na pewno; grana przez Zapasiewicza postać przykuwa uwagę widza swoją tajemnicą.
Jacek Sieradzki, „Polityka”
My na widowni czujemy się tak jakbyśmy za pomocą czarodziejskiej czapeczki stali się niewidzialni i znaleźli w garderobie wielkiego aktora, a zarazem dyrektora i właściciela tej objazdowej sceny, którego wszyscy tytułują Sir. To właśnie on i jego wierny podnóżek, służący, opiekun, niańka, słowem garderobiany – ukazują nam kulisy prawdziwego teatru. Ale przede wszystkim obserwujemy wzajemne stosunki między aktorem a jego wieloletnim garderobianym.