W każdej z postaci „Czwartkowych dam” czuje się rękę autorki, co tutaj znaczy tyleż, co ręka specjalisty od tematu (kobieta) i specjalisty od teatru. (...). Jest przedstawieniem, które godnie i zaszczytnie reprezentuje tzw. lżejszy, bardziej kameralny nurt obrachunków moralnych, jaki od lat prowadzi Teatr Powszechny na obu swoich scenach. I niech nie myli nikogo symboliczna filiżanka herbaty na programie (...) do „Czwartkowych dam”. Te damskie herbatki skłaniają do refleksji nie tylko o życiu babskim, szczególnie odsłoniętym na ciosy, ale także o współczesnym, społecznym, zbiorowym, dostępnym ogólnemu doświadczeniu i powszechnej percepcji.
Teresa Krzemień, „Kultura”
Każda z tytułowych dam, które co czwartek zbierają się na herbatce, jest inna, poczynając od wyglądu zewnętrznego po styl bycia i psychikę. Łączą je wprawdzie pewne podobieństwa, ale wynikają raczej z nieubłaganych praw natury, niż z charakterów. (...). Pierwszy temat czwartkowych popołudni stanowią wspomnienia. Głównie zaś – intymnych związków. (...). Trudno w wypadku tego przedstawienia rozstrzygnąć, co jest tu owocem inwencji reżysera, a co – wykonawczyń. Z tego prostego powodu, iż są to wykonawczynie wytrawne i znakomite. (...). Dzięki nim ten kameralny wieczór na małej scenie Powszechnego ma rację bytu i one głównie sprawiają, iż puszcza się mimo uszu galanteryjną, kawiarnianą filozofię tekstu z przeróżnymi „feministycznymi” urojeniami w pierwszym rzędzie.