„Gniew będziecie wykrzykiwać to w jedną, to w drugą stronę, niezależnie od tego, jakiego sortu jesteście i jacy wściekli jesteście”.
Elfriede Jelinek zaczyna pisać „Wściekłość” po zamachu w redakcji pisma „Charlie Hebdo” oraz po zabiciu czterech klientów sklepu z żywnością koszerną. Tym, którym mówi we „Wściekłości” jest indywidualny głos, najczęściej jednak jest to „my”, które płynnie przechodzi ze strony ofiar na stronę bojowników.
„Zabijcie wszystkich, którzy nie są wami! To raczej proste przesłanie. Ludzie je słyszą i słuchają, a potem nie ma wyjścia, bo jest za późno. Rzeźnia ruszyła. Podniosła się wrzawa, podniosły się krzyki, reszta już się nie podniesie”.
Stajemy się ofiarami narcystycznego, oślepiającego gniewu samozwańczych bojowników, którzy głoszą, że ich los jest losem świata. Osieroceni po wielokroć – przez ojca, matkę, ojczyznę, własność i kierunek – osierocają innych. Dlatego też ciągle zmienia się i zlewa perspektywa mówiących: zorkiestrowana wściekłość, która likwiduje wszelkie wątpliwości i wszelki bezwład, stwarzając pewność i reguły gry. Pewne jest, że Jelinek napisała sztukę, która stała się smutną prognozą rzeczywistości, która trwa. „Mogłabym pisać »Wściekłość« w nieskończoność” – mówi Jelinek.
Spektakl dla widzów od 18. roku życia.
W spektaklu wykorzystywane są głośna muzyka, elementy pirotechniczne oraz drastyczne obrazy.
„Wściekłość” to przejmujący i prowokacyjny spektakl o tym jak łatwo jednostkowa odpowiedzialność rozpływa się w masie, i jak straszne bywają zwykle tego konsekwencje. (Michał Centkowski, Magazyn Liberte, 24.10.2016)
Już dziś można powiedzieć, że to jeden z najciekawszych spektakli Kleczewskiej, jaki powstał w ciągu ostatnich lat. Można mieć do niego takie czy inne zastrzeżenia, ale nie można mu odmówić ogromnej siły rażenia, wypełnionej wiarą i szczerością teatralnego przekazu. Ktoś po premierze słusznie powiedział: Ja im wierzę! I to prawda, bo trudno nie wierzyć tak przekonująco przejmującym aktorom, z których Powszechny może być tylko dumny.
(Wojciech Giczkowski, Teatr dla Was, 25.09.2016)
„Wściekłość” formą przypomina inne sceniczne dzieła autorki „Pianistki”. Mniejsze znaczenie ma w niej dialog, czasem sztucznie z tekstu wydzielony, większe - erupcja emocji włożona w słowa postaci. To jeszcze jeden wyrzyg złości na świat, niezgody na rzeczywistość. Opowieść o tym, jak każdego dnia, niezauważalnie, obojętniejmy na zło, jak przestajemy respektować dotychczasowe normy. Nienawiść krąży w nas jak krew, napędza, daje siłę do życia. Nie buntujemy się przeciwko niej, bo już nie wyobrażamy sobie innego świata. Tak jest, a Kleczewska znalazła w utworze swojej ulubionej autorki pretekst, aby ze sceny o tym nie opowiadać, ale krzyczeć. Do utraty tchu.
(Jacek Wakar, Dziennik Gazeta Prawna, nr 190)
W potopie słownej magmy wyrzucanej przez aktorów z wulkaniczną energią wiele scen przygważdża do fotela jak strzały Michała Czachora/Breivika z wycelowanego w stronę widowni kałasznikowa. Wchodzimy na salę Teatru Powszechnego z foyer przerobionego na noclegownię uchodźców, gdzie barłogi i tanie żarcie współistnieją z listą tysięcy zaginionych.
(Jacek Cieślak, rp.pl, 25.09.2016)
Tym spektaklem Teatr Powszechny raz jeszcze potwierdza swoją deklarację artystyczną, że jest teatrem, który „się wtrąca”. Jelinek bowiem w swoich esejach „Moja sztuka protestu” postuluje zaangażowanie twórczości w wydarzenia, które budzą grozę i cofają nas do najgorszych czasów nazizmu. Realizatorzy spektaklu, podejmując ten apel, utrzymują, że szczególnie teraz sztuka nie może uciekać od odpowiedzialności za zło. (Hanna Karolak, Gość Niedzielny, 30.10.2016)