projekt plakatu: studio graficzne Homework
Melodramat
reżyseria
Anna Smolar
premiera
20 maja 2023
czas trwania
2 godz. 50 min (w tym przerwa)
scena
scena duża
W REPERTUARZE
POZA SIEDZIBĄ
śr 10 KWIETNIA
GODZ. 19.00
POZA SIEDZIBĄ
cz 11 KWIETNIA
GODZ. 19.00
cz 25 KWIETNIA
GODZ. 19.00
pt 26 KWIETNIA
GODZ. 19.00

GALERIA ZDJĘĆ

  • fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel
  • fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel
  • fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel
  • fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. Magda Hueckel fot. z prób: Marianna Kulesza
  • fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza
  • fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza fot. z prób: Marianna Kulesza
OBSADA
KAROLINA ADAMCZYK
Krystyna, Śląska, Kuba, Narratorka
MICHAŁ CZACHOR
Has, Narrator, Krystyna, Artysta
ANNA ILCZUK
Krystyna, Kuba, Landlorka
ANDRZEJ  KŁAK
Holoubek, Krystyna, Kuba, Teściowa, Janek
KAROLINA KRACZKOWSKA
Kuba, Babcia, Choreografka
JULIAN ŚWIEŻEWSKI
Jahoda, Krystyna, Dr Kac, Dziadek, Kuba, Przyjaciel

TWÓRCY

występują – Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Karolina Kraczkowska (gościnnie), Julian Świeżewski

 

reżyseria, scenariusz – Anna Smolar

wiersze – Natalia Fiedorczuk

monologi i dialogi – Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Anna Smolar, Julian Świeżewski

scenografia i kostiumy – Anna Met

choreografia – Karolina Kraczkowska

muzyka – Enchanted Hunters (Magdalena Gajdzica, Małgorzata Penkalla)

światła – Monika Stolarska

asystentka reżyserki – Marta Szlasa-Rokicka

asystentka scenografki – Zofia Ratasiewicz

inspicjentka – Zofia Marciniak 

 

OPIS

„Melodramat” nie jest spektaklem o uzależnieniu, o opróżnianej butelce, dramacie kaca ani o samym pijącym. Nie jest to spektakl o romantycznym micie autodestrukcyjnego wrażliwca lub geniusza, któremu wolno zawsze i właściwie wszystko. Pytamy: kim jest osoba w tle? Kim jest wiecznie drugoplanowa bohaterka, czyli osoba współuzależniona? 

 

„Melodramat” to opowieść o Kubie i Krystynie, parze uwikłanej we współuzależnieniowy cykl wzlotów i upadków. Spektakl pożycza od „Pętli” Marka Hłaski osoby dramatu, jednak swoją uwagę przekierowuje na Krystynę, a także na relacje spoza damsko-męskiego stereotypu.

 

Po sześćdziesięciu latach kontakt z prozą Hłaski i słynną adaptacją Pętli w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa uderza archaicznością stereotypów oraz teatralną grą filmowego amanta i heroiny (w rolach Kuby i Krystyny  Gustaw Holoubek i Aleksandra Śląska). W 2023 roku żyjemy w kompletnie innym świecie, który obieramy jak cebulę z kolejnych warstw patriarchalnej władzy.
 

Czy o miłości może opowiadać tylko standardowy melodramat, a ogień pasji podsycać dopiero trójkąt melodramatyczny, obciążony cierpieniem i trwaniem w ukryciu? Jako kobiety wyrastamy w tradycji kultu relacji romantycznej – to ona stanowić ma cel i spełnienie naszego człowieczeństwa. W wychowaniu chłopców i młodych mężczyzn często pomija się temat kompetencji emocjonalnych, niezbędnych dla budowania dojrzałego związku. Ten wzorzec powoduje, że koniec końców to jedna strona bierze na swoje barki (często nieświadomie) cały ciężar odpowiedzialności za relację i podtrzymywanie rodziny. Jednak figura wybawiciela, ratownika, kochającego bliskiego poświęcającego swoje potrzeby i pragnienia w imieniu dobra drugiej osoby, nie zna płci ani normy. Domaga się przeformułowania – tak abyśmy w pełni zobaczyli mechanizmy, którymi „rola ratownika” się rządzi.

 

W spektaklu podążymy ścieżką myśli, przekonań i porywów figury Dobrej Żony, która niekoniecznie musi być zawsze odgrywana przez kobietę. Hłasko zaczyna swoje opowiadanie mottem: „Przy dobrej kobiecie życie nie boli”. Czy Dobra Żona będzie potrafiła znaleźć dla siebie nową definicję dobra i troski, wybić się na niezależność – nie spektakularnie, ulicznie, politycznie, ale aż – prywatnie i intymnie?

 

***

W spektaklu używany jest dym sceniczny.

***


Program spektaklu (kliknij na ikonę niżej –> pobierz)

 

ikona_zalacznik.png (mini)

 

***

Spektakl bierze udział w 30. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

 

 


Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej ma na celu nagradzanie najciekawszych poszukiwań repertuarowych w polskim teatrze, wspomaganie rodzimej dramaturgii w jej scenicznych realizacjach oraz popularyzację polskiego dramatu współczesnego. Konkurs organizowany jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. W I etapie Konkursu spektakle ocenia Komisja Artystyczna w składzie: Jacek Sieradzki (przewodniczący), Dominik Gac, Piotr Hildt, Anna Jazgarska, Szymon Kazimierczak, Andrzej Lis, Wanda Świątkowska.

RECENZJE
  • Na koniec sezonu Teatr Powszechny przygotował spektakl trafiający w czułe miejsce, niezwykle szczery i genialnie zagrany. Każdy powinien go obejrzeć, bo dotyczy wszystkich. Punktem wyjścia „Melodramatu” jest „Pętla” – opowiadanie Marka Hłaski z 1956 r. i jegoekranizacja w reż. Wojciecha Jerzego Hasa, z Gustawem Holoubkiem w roli zmagającego się z alkoholizmem Kuby i Aleksandrą Śląską jako jego wspierającą partnerką Krysią. Twórczynie i twórcy scenariusza, czyli reżyserka, improwizujący na próbach aktorzy oraz Natalia Fiedorczuk, przesuwają akcent z osoby uzależnionej, tematu dla kultury, także polskiej, kanonicznego, na osobę współuzależnioną. Minimalistyczna scenografia Anny Met przedstawia pustą scenę z wielkim głazem. W kolejnych obrazach szóstka aktorów pokazuje schematy zachowań – promowane przez kulturę poświęcenie bliskich osób uzależnionych – oraz wymagające często heroizmu próby rozpoznania i wyrwania się z toksycznych relacji; to też jest pętla – mówią (Aneta Kyzioł, „Polityka”)
  • Jest w tym spektaklu, luźno inspirowanym opowiadaniem Hłaski i filmem Hasa, mnóstwo niewymuszonego piękna. Jest w nim gęsty splot tematów bardzo uniwersalnych, takich jak piekło uzależnienia, niesprawiedliwość hierarchicznych relacji społecznych czy patriarchalne obciążanie kobiet winami mężczyzn. Jest garść autotematycznych refleksji o tym, jak działa teatr i co w nim nie działa. Jest sporo żartów, ale więcej powagi, chwytającej za gardło. Jest dużo znakomitego aktorstwa, przechodzącego od naturalnej performatywności do stylizowanej formy (Przemysław Gulda, Gulda poleca na IG, „Gazeta Wyborcza”)
  • Warszawski Teatr Powszechny nie pozostawia obojętnym. Wybierając się na inspirowany „Pętlą” Marka Hłaski „Melodramat” w reżyserii Anny Smolar, naiwnie sądziłem, że dostanę jak zawsze na tej scenie świetnie zagrany, mocny i dosadny spektakl. Tylko tyle i aż tyle. Ale nie przypuszczałem, że wejdę w oko emocjonalnego cyklonu, zagranego z wirtuozerską pasją, z niemym krzykiem, z bólem i czułością. (...). Karolina Adamczyk, Anna Ilczuk, Karolina Kraczkowska, Michał Czachor, Andrzej Kłak i Julian Świeżewski udowadniają, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych, że służy im aktorstwo totalne, gdzie czułość przeplata się ze złością, gdzie martwe maski Kuby spotykają się ze łzami rozpaczy Krystyny, z jej bezsilną niemocą, niemym krzykiem, a czasem rezygnacją. Bywają liryczni, zadumani, komiczni, ciepli, wyrachowani, zagubieni, martwi (Marek Zajdler, „Nasz Teatr”)
  • Twórczynie warszawskiego spektaklu nie poprzestają jednak wyłącznie na przywoływaniu, czy nawet na rozmontowywaniu wytartych kulturowych reprezentacji – to by było zbyt proste. Zamiast tego tworzą zaskakującą nieromantyczną opowieść o wielu Krystynach i o różnych Kubach, o uzależnionych i współuzależnionych. Przede wszystkim jednak – o surowej codzienności, o dynamice ich relacji, tak odległej od wyobrażeń i schematów, na kanwie których zbudowane zostały scenariusze romansów wszech czasów. (…). Postać Krystyny nie interesowała za bardzo ani Hłaski, ani Wojciecha Jerzego Hasa, który w 1958 roku przeniósł „Pętlę” na ekran. Zapewne dlatego jej historia w obu przypadkach kończy się w momencie samobójczej śmierci Kuby. Co wydarzyło się potem? Czy została tłem dla kogoś innego, czy odzyskała podmiotowość i niezależność, czy wreszcie zadbała o siebie, czy wyszła ze spirali współuzależnienia? Nie wiadomo. Niekonwencjonalną fantazję na temat Krystyny snują dopiero twórczynie „Melodramatu”. Niekonwencjonalną, bo jej relacja z Kubą zostaje umieszczona nie tylko – co oczywiste – w wymiarze romantycznym, ale też w wymiarze zawodowym, przyjacielskim czy nawet rodzicielskim. Współuzależnienie nie zna płci ani orientacji psychoseksualnej, może przydarzyć się każdemu i każdej w jakimkolwiek układzie międzyludzkim. Nie dziwi więc wybór formy spektaklu. (…). Na szczęście w „Melodramacie” odtwórczyni roli Krystyny zyskuje głos. Buntuje się, próbuje walczyć o swoją artystyczną autonomię, dopomina się o zwrócenie uwagi nie tylko na uzależnionego, lecz również na współuzależnioną. Nie jest łatwo, patriarchalne przyzwyczajenia nie dają za wygraną, lecz przynajmniej udaje jej się wyjść poza z góry przypisaną rolę niemej ratowniczki. (…). Nie potrafię sobie przypomnieć, czy wcześniej ktoś opowiedział ze sceny tak dosadnie i tak rzeczowo o chorobie alkoholowej, z którą zmagają się twórcy teatralni, a w konsekwencji także cały ekosystem instytucjonalny. Chyba nie. (…). „Melodramat” – choć jest spektaklem raczej smutnym – działa też jak plasterek. Kojące zapewnienie: hej, nie jesteś z tym sama, wiemy, co czujesz i przez co przechodzisz lub przechodziłaś. To cenne (Wiktoria Tabak, dwutygodnik.com)
  • Surowa scenografia Anny Met, fantastycznie dramatyzowana światłem Moniki Stolarskiej, tworzy nastrój dla rozwinięcia tematu zaczerpniętego z opowiadania Marka Hłaski „Pętla” i filmu nakręconego przez Jerzego Hasa o tym samym tytule z Gustawem Holoubkiem, którego bohater jest alkoholikiem, i Aleksandrą Śląską, kochającą go partnerką, która stara się go uratować. Doskonała choreografia Karoliny Kraczkowskiej, szczególnie taniec trzech par, wyrażający przymusowy, narzucony układ, którego elementy wykorzystywane są do podkreślenia stanu emocjonalnego poszczególnych bohaterów w dalszej narracji, jest bardzo interesujący. Fascynujący. Przypomina teatr tańca Piny Bausch. Nadaje wyjątkowy komentarz dramatyczny, jest celnym uczuciowym rozwinięciem sytuacji, w jakiej się znaleźli współuzależnieni. Bardzo dobry jest ten mocny, pozawerbalny akcent. Robi ogromne wrażenie. Ciało często sygnalizuje relacje, kumuluje narastające napięcie, wyraża, czego nie można powiedzieć, czego nie sposób wyznać. Dlatego jest tu tak ważny body language poddający się adekwatnej do jego stanu muzyce autorstwa Enchanted Hunters (Magdalena Gajdzica, Małgorzata Penkalla). (...) Kolejne sceny prowadzą nas przez piekło współuzależnienia, przez heroiczne próby radzenia sobie z nim indywidualnie i zbiorowo. Przejmująco, z niezwykłą pasją, intuicją, biegłością warsztatową, skupieniem zagrane są przez Karolinę Adamczyk, Michała Czachora, Annę Ilczuk, Andrzeja Kłaka, Karolinę Kraczkowską (gościnnie), Juliana Świeżewskiego. Na przykład w scenie rozmowy telefonicznej dwóch mężczyzn, spotkania z rodzicami, dyskusji dyrektora teatru z aktorami po spektaklu, w zwierzeniu obcej osobie, kobieta kobiecie, o braku poczucia bezpieczeństwa, pewności siebie, o zatruwającym każdą chwilę paraliżującym, niemającym końca lęku. (…). Temat sztuki jest ważny, właściwie dotyczy każdego. Wystarczy zastanowić się, przyjrzeć relacjom ze światem, z ludźmi, którzy swoim nałogiem łączą innych ze sobą nie zawsze widoczną zależnością. Warto pomyśleć o uwikłaniu w układ, który podstępnie zniewala. I tak naprawdę często uniemożliwia pomoc uzależnionym. Bo nałóg potrafi wywierać presję, szantażować, niepostrzeżenie wpisuje się w genotyp bliskości, więzi, miłości, dobra, empatii. Pasożytuje, prześladuje, naznacza dożywotnio. Podstępnie pożera ofiarę i ofiarę ofiary od środka. Egoistycznie zatruwa. Jest ułomną miłością i śmiertelnym zagrożeniem. Melodramatem. Zaciskającą się na woli życia pętlą. Bo zawiera pierwiastek miłości do tego, co jest destrukcyjne, prowadzi do katastrofy, samounicestwienia. Uzależniony kocha ten smutek w sobie w sposób cierpiętniczy. Tragiczny. Dlatego tak trudno jest z nałogiem walczyć. A przecież bez tej miłości można żyć, choć udaje się nielicznym (Ewa Bąk, Okiem Widza)
  • Jestem pod wrażeniem tego, jak aktorzy, twórczynie tego spektaklu żonglują konwencjami, jak podają w wątpliwość stereotypy, schematy i role, w które wszyscy wchodzimy w życiu. To jest spektakl tyleż o konwencjach teatralnych i literackich (bo przecież gdzieś tam ten Hłasko w tle się pojawia), co o konwencjach, rolach i koleinach myślenia, w których my wszyscy jakoś jesteśmy zaplątani i grzęźniemy, i o tym, jak trudno się z tego wyplątać. Ten spektakl ma tez swoje bardzo śmieszne fragmenty, ale jednak jest przejmujący i poruszający. To jedno z ciekawszych przeżyć teatralnych, których ostatnio doświadczyłam (Magda Sendecka, Nowy Tygodnik Kulturalny)
  • Mam taką intuicję – że oni mieszając konwencje, kombinując, dochodzą do czegoś niesamowitego, otóż pokazują, że nie tylko alkoholicy współuzależniają, ale także osobowości narcystyczne. To jest bardzo widoczne w tym spektaklu. Współuzależnienie, które może się przytrafić zwłaszcza kobietom, z różnych powodów – nawet niepijący mąż może uzależnić od siebie emocjonalnie i życiowo kobietę – jest jakoś tak delikatnie tam opowiedziane, choć mimo wszystko mówimy o alkoholizmie, ale gdzieś brzmi ta nuta, przez to, że jesteśmy w teatrze, i jest to sytuacja artysty, który jest uwikłany w swoje „ja” oraz wielkie oczekiwania publiczności wobec niego, bo to nie jest tylko postać, ale postać, na którą liczy cała społeczność… Wydaje mi się, że to jest o wszelkich rodzajach współuzależnienia. Rzeczywiście, częściej się ono zdarza kobietom niż mężczyznom, ale w spektaklu aktorzy przechodzą między rolami i to jest płynne, i to też wspaniale pokazuje tę sytuację. Powiedziałabym, że takich spektakli brakuje, zwłaszcza ostatnio i gratuluję Teatrowi Powszechnemu, że udało im się takie cudo (Karolina Felberg, Nowy Tygodnik Kulturalny)
  • Pokazać reakcję kobiety na śmierć ukochanego? Ale po co, przecież wiadomo, że ona umrze z tą miłością. Gdyby jeszcze coś znaczyła, ale jej nie ma. Kobieta może co najwyżej nieść pamięć o mężczyźnie - dywagują Jerzy Has i Mieczysław Jahoda, reżyser i operator filmu „Pętla” według Marka Hłaski. Reżyserka Anna Smolar w „Melodramacie”, spektaklu inspirowanym opowiadaniem i filmem, skupia się na tych, których nie ma, na kobietach. (…). W „Pętli” Hasa, opowieści o mężczyźnie nękanym nałogiem i próbującej go ocalić kobiecie, zagrali Gustaw Holoubek i Aleksandra Śląska. Oboje równie młodzi, piękni, sławni, ale hierarchia bycia w kadrze jest nieubłagana. On przeżywa dramat, ona ma być tłem. On wygłasza ważną kwestię, ona się wsłuchuje i nie przysłania jego światła. Scena kręcenia ekranizacji powieści Marka Hłaski to wstęp do spektaklu. Kobiety kochają melodramaty. Kręcą się wokół trudnych mężczyzn i ich nałogów, wierząc, że ich uratują. Smolar rozkłada ten mit i odsłania mechanizmy współuzależnienia. Pożycza z „Pętli” imiona głównych bohaterów i rozdaje je aktorom bez oglądania się na płeć. Wszyscy mogą być Krystynami lub Kubą. Trzy pary hetero- i homoseksualne pokazują różne etapy miłości: od zakochania przez prozę codzienności po odbijanie się Krystyny od zamkniętych drzwi, za którymi kryje się pijany Kuba. Są uzależnieni od nienawiści, jaką się darzą, od lęku, czy on wytrzeźwieje i wyjdzie na scenę, czy nic sobie nie zrobi. Wraz z imionami zmieniają się role kata i ofiary. (…). Wielki aktor przychodzi na spektakl pijany, opuszcza połowę kwestii, ale i tak widzowie go kochają. Czy można go pozbawić roli, jak chcą koledzy? Nie, bez niego spektakl się nie odbędzie. Wszyscy stają się marionetkami w jego pijanym świecie. Życie z alkoholikiem to nieustanne szukanie balansu na rozchwianej kładce. Stabilność nie istnieje. Ucieczka też nie. W wielkim finale wspaniałe Karolina Adamczyk i Anna Ilczuk wygłaszają litanię lęków kobiet, które próbują wyrwać się z pętli. Spektakl, nawiązujący do kina lat 50., zabawny i dramatyczny jednocześnie, z wciągającą muzyką, aurą i przede wszystkim ze wspaniałymi rolami Andrzeja Kłaka, Michała Czachora, Juliana Świeżewskiego, Karoliny Kraczkowskiej (Katarzyna Janowska, „Newsweek Polska”)
  • Współuzależnienie. Temat właściwie nieobecny w dyskursie, a jakże istotny. Twórcy wnikliwie przyglądają się osobom, które stoją u boku alkoholików. Wskazują też na patriarchalne zależności w społeczeństwie. Spektakl inspirowany opowiadaniem Marka Hłaski to jeden z najmądrzejszych, które w ostatnich latach widziałem. Bardzo emocjonalny. Teatralny język reżyserki Anny Smolar jest bogaty, a zarazem fantastycznie umowny. Na uwagę zasługują scenografia i kostiumy Anny Met oraz choreografia Karoliny Kraczkowskiej. A na scenie oczywiście najlepsi: Anna Ilczuk, Karolina Adamczyk, Michał Czachor i Andrzej Kłak (Mateusz Szymkowiak, „Fashion Magazine”)
  • Najważniejszymi premierami kończącego się właśnie sezonu okazały się „Melodramat” Anny Smolar (...) oraz „Pewnego długiego dnia” Luka Percevala (...). Co ciekawe, oba spektakle podjęły temat współuzależnienia, problematyzując tym samym figurę losu traktowaną w sztuce XIX i XX wieku po macoszemu: jako wtórną, drugorzędną, drugoplanową. W paradygmacie nowoczesności za pierwszoplanową postać uważa się bowiem osobę uzależnioną (od czegoś). Tymczasem Smolar i Perceval skupili się na osobach współuzależnionych (od kogoś), czyli bezwiednie reprodukujących, czasem przez całe życie, jedyny dostępny im (a czasem jedynym znany im) model życia rodzinnego vel (na)rodowego. Nawiasem mówiąc, zarówno w warszawskim przedstawieniu na podstawie filmu „Pętla” Marka Hłaski i Wojciecha Hasa (1957), jak i w krakowskiej realizacji na podstawie dramatu „Long Day’s Journey into Night” Eugene’a O’Neilla (1941), współuzależnienie przedstawione zostało jako kluczowa figura patriarchatu. (…). Uwspółcześniona tragedia Krystyny polega na tym, że kobieta nie chce być już tylko kochanką-ratowniczką alkoholika Kuby, ale próbuje być jego partnerką – zarówno w życiu zawodowym (oboje są aktorami), jak i w domowym. Krystyna pracuje wraz z Kubą w teatrze – próbuje więc rozdzielać pracę zawodową od życia rodzinnego i, mimo wszystko, zachowywać zdrowy balans w obu tych sferach. Kuba ignoruje jej starania i w ogóle zdaje się pozostawać mężczyzną z poprzedniej epoki – czasów genialnych mistrzów oraz wielkich artystów, którym wolno właściwie wszystko. Skoro więc współuzależnienie jest jądrem patriarchatu, to dyskusja o nim stanowi aspekt zwrotu kulturowego #MeToo (Karolina Felberg, „Notatnik Teatralny”)
  • Luźno oparty na „Pętli” Marka Hłaski i filmie Wojciecha Hasa spektakl Anny Smolar w tytułowej, często zabawnej i ironicznej konwencji melodramatu, przygląda się problemowi współuzależnienia, przede wszystkim alkoholowego. — Pokazuję ból tysięcy kobiet w naszym kraju, które wyrwały się z toksycznych relacji — mówiła kreująca świetną rolę Anna Ilczuk. Siła „Melodramatu” polega na wybitnej pracy zespołowej. Rozdziera serce zarówno jako głos sprzeciwu samotnych matek pozostawionych bez pomocy, jak i manifest osób zdyszanych miłością, której nie sposób udźwignąć. O autodestrukcyjnych zachowaniach opowiada się tu bez romantycznych mitów ani stygmatyzujących puent, za to w oczyszczającej atmosferze (Dawid Dudko, Onet Kultura)
  • Oto tu przede wszystkim chodzi: żeby opowiedzieć „Pętlę” Hłaski z perspektywy Krystyny, postaci w tej opowieści równie ważnej, ale właściwie w sensie dramaturgicznym kompletnie pominiętej. U Hłaski pojawia się ona na żywo w jednej scenie, Has, zamieniając rozmowę telefoniczną na wizytę, dorzuca jej drugą, Smolar z kolei kreuje tych scen mnóstwo, bardziej się fabułą słynnego opowiadania inspirując, niż ją inscenizując. Jej strategia polega na tym, że wykrawa z opowieści Hłaski główne postaci i ich relację, umieszczając ją we współczesnych kontekstach. Owe wymyślone, wyimprowizowane przez aktorki i aktorów Powszechnego sceny z powodzeniem mogłyby być odsłonami związku Kuby i Krystyny, gdyby Hłasko czy Has nie skupili się w swoich dziełach na dziesięciu ostatnich godzinach życia bohatera. W tym więc sensie są poszerzeniem opowieści; próbą opowiedzenia tej relacji od początku, od chwili, gdy bohaterowie się poznają, aż do momentu śmierci Kuby, ze szczególnym uwzględnieniem tego, że po śmierci mężczyzny świat jego kobiety wcale się nie kończy oraz że wcale nie musi ona mu do końca życia towarzyszyć. (…). Spektakl Smolar jest bardzo ciekawy jeszcze z jednego powodu: to rodzaj przedstawienia, w którym niedoskonałe elementy dzieła teatralnego (proszę się nie obrażać) dały w całości doskonały efekt (zazwyczaj jest odwrotnie, wszystko jest mistrzowskie, ale w nic się nie składa). (…). Wiele też wnosi znakomity zespół aktorski Powszechnego. Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Karolina Kraczkowska, Andrzej Kłak, Julian Świeżewski grają wspaniale, dowodząc, że gdy mają materiał i dobrego reżysera, to ich lot jest niezrównany. Na koniec zostawiłem sobie Annę Ilczuk – uważam, że zagrała tu jedną z najlepszych ról w karierze. (…). „Melodramat” jest spektaklem bardzo dobrym, w nurcie progresywnym – najlepszym, jaki widziałem od dłuższego czasu. Dowodzi starej prawdy, że każdy nurt teatru ma swoje miejsce oraz że w każdym może powstać poruszające i pobudzające do myślenia przedstawienie. Wystarczy tylko, żeby zarówno twórcy i widzowie ruszyli we wspólną podróż, pamiętając, że raz jest się w życiu Kubą, a raz – Krystyną (Tomasz Domagała, blog Domagała się kultury)
  • Bo właśnie o miłości ten spektakl opowiada przede wszystkim. O złożonej naturze i podstępnym uroku układów, w których zaczynamy ratować kogoś, kto tonie w nałogu, chorobie, niesamodzielności. O tym, jak rozczarowanie miesza się z misją, poczucie winy z poczuciem bycia potrzebną. Chęć troski z dramatycznym wołaniem o to, by samemu zostało się dostrzeżonym. Nie ma w przedstawieniu Smolar łatwych ocen i prostych odpowiedzi, choć całe utkane jest z boleśnie trafnych analiz i wnikliwych obserwacji na temat tego, jak ludzie przywiązują się do siebie. Na szczęście oferuje także dekonstrukcję melodramatycznego mitu, jest performansem odnajdywania szczelin i uciekania z pozornie nieprzepuszczalnych schematów. I na tym polega jego krytyczna, chwytająca za gardło siła. (…). Smolar z niezwykłą erudycją i sprawnością odwołuje się do – często nieuświadomionych – krajobrazów naszej pamięci, powidoków, które mamy pod powiekami jako czytelniczki powieści, widzowie seriali, słuchaczki muzycznych hitów, uczestnicy kultury popularnej. (…). Smolar stawia widowni Teatru Powszechnego lustro i prowadzi misterny proces dekonstrukcji mitu o poświęceniu z miłości. (…). W spektaklu Smolar role Kuby i Krystyny zmieniają się. Dramaturgia nie pozwala nadmiernie przyzwyczaić się do płciowych przypisań. Ten koncept poszerza możliwości interpretacyjne, sprawia, że nie da się spektaklu sprowadzić do opowieści o powielaniu heteronormatywnych układów. W jednej z sekwencji Kuba i Krystyna to homoseksualni kochankowie lub para grana przez dwie kobiety. Dialogi Hłaski, poszerzone o improwizacje, okazują się pasować do każdej konstelacji jak dobrze przygotowana pułapka – pasują wszędzie. Smolar pokazuje, jak łatwo dać się wciągnąć w ten układ – to nie tylko kulturowe klisze płci, to coś więcej, romantyczny wzorzec miłości i poświęcenia, jakaś kulturowa grawitacja, która ściąga w stronę oddania drugiej osobie i relacji, za cenę własnych granic, potrzeb, za cenę własnej podmiotowości. (…). Smolar konfrontuje nas, widownię, z dobrze znanymi mechanizmami władzy, przemocy i poświęcenia, ujawniając je nie tylko w związkach heteroseksualnych, ale i w układach jednopłciowych lub dziecięco-rodzicielskich. Tym samym rozbraja melodramatyczność nie tylko konserwatywnego modelu małżeństwa, ale też współcześnie romantyzowanych konstelacji miłosnych: rodzicielstwa, partnerstwa, związku aspirującego do emancypacyjnego i równościowego układu (Dorota Ogrodzka, „Didaskalia”)
  • Przejmujący, dotykający do szpiku kości i odmalowany z rozmachem obraz alkoholizmu, współuzależnienia, cierpienia i prób wyjścia z toksycznej miłości – albo podjęcia niemożliwej misji naprawy relacji. Anna Smolar nie pierwszy raz zajmuje się tym tematem – wcześniej reżyserowała „Najgorszego człowieka na świecie” Małgorzaty Halber. Tym razem sięgnęła po opowiadanie Marka Hłaski i słynny film Wojciecha Jerzego Hasa „Pętla”. Skupia się jednak nie tyle na cierpiącym katusze uzależnionym Kubie, ile na jego partnerce, osobie współuzależnionej. „Melodramat” to też zwrot w stylu reżyserki – nowa jakość teatru psychologicznego (Witold Mrozek, „Gazeta Wyborcza”)
  • Smolar wykorzystuje fragmenty „Pętli” Marka Hłaski, aby nakreślić współczesną perspektywę, pokazać jak bardzo (dzięki bogu) odeszliśmy już od romantycznej wizji osób uzależnionych i osób tkwiących z nimi w związku, będących w roli aniołów i wybawicieli, których jedyną rolą w życiu jest pilnowanie i pomaganie biednemu pijanemu wrażliwcowi. Podbiera z opowiadania imiona Kuba i Krystyna – tylko tymi imionami będą się posługiwać wszyscy bohaterowie przedstawianych historii. Jedyny niezmienny wzór jest taki, że Krystyny są bez przerwy tymi tkwiącymi w toksycznych relacjach z Kubami; niewiedzące co zrobić i jak z nich wyjść. (…). Bardzo ucieszył mnie fakt, że akcenty rozłożyły się tak, że uzależnienie poniekąd nie ma w tym spektaklu płci, nie stygmatyzuje i jasno mówi, że Kubą może być każdy, bez względu na stan majątkowy, płeć czy pochodzenie; może tak samo stać się przypadkowo oprawcą. Ale, co istotne, przez cały czas trwania „Melodramatu” Smolar nie mówi nam jak mamy się czuć, trzyma do ostatniej (fenomenalnej) sceny to, co nam umyka przez cały czas, czyli co tak naprawdę czują i kim są osoby będące w relacji z osobami uzależnionymi, czemu dalej tkwią w takich relacjach. (…). W finałowej scenie spotykają się dwie Krystyny: jedna odeszła od męża, druga dopiero próbuje odejść i chce wynająć mieszkanie dla siebie i dzieci. Dźwiga ze sobą wielki głaz, który jest tą relacją i poniekąd jej mężem. W trakcie oglądania mieszkania kobieta wręcz się rozlewa i mówi, czego się boi i dlaczego nie może odejść tak łatwo jak by chciała. W końcu Smolar rozstawia nas po kątach za pomocą fenomenalnej Anny Ilczuk, której finałowy monolog jest zimnym i ostrym ciosem w serce. (…). Poza rozrywająca warstwą znaczeniową i fabularną, „Melodramat” może się poszczycić przepiękną scenografią Anny Met. (…). Tytaniczną pracę na scenie wykonuje także zespół aktorski. (…). Poza tym Anna Ilczuk pozamiatała finałowym monologiem, o którym już wspominałem, dawno mi tak serce nie waliło jak wtedy, kiedy mówiła. To był ten moment graniczny w którym zacząłem współczuć ludziom, którzy znają ją jedynie z roli Jolasi w „Kiepskich”, bo nie wiedzą co tracą, jak wybitną jest aktorką, co udowodniła w sumie już wielokrotnie (i w Powszechnym, i w nieodżałowanym Polskim we Wrocławiu). Poza tym, skoro już dostałem na scenie Michała Czachora, to nie mogę stracić okazji, żeby przypomnieć wszystkim, że Michał Czachor jest najpiękniejszy. Pozdrawiam. Powiedzieć, że Anna Smolar razem z zespołem zrobiła spektakl piękny wizualnie, ale zarazem mądry, to nie powiedzieć wręcz nic. Siedziałem przez trzy godziny jak na szpilkach, chłonąc każdą sekundę. Totalnie trzeba zobaczyć „Melodramat”, bo to jest w końcu teatr, który się wtrąca, ale sensownie, z taktem, klasą i siłą harwestera (blog Teatralna Kicia, www.teatralna-kicia.tumblr.com)
  • To spektakl, który wciąga od początku niczym narkotyk. A materia, z której jest tkany, zachwyca swą wielowymiarowością w traktowaniu wszystkich problemów i konsekwencji wynikających z alkoholowego uzależnienia. Jednocześnie Anna Smolar rozszerza tę problematykę próbując również w tym kontekście mierzyć się z narosłymi przez lata społecznymi i artystycznymi mitami. Jest w tym, co robi duża doza wnikliwości i dojrzałości, jednocześnie mocno ujmująca, również w wyrazie aktorskim, prostota (Wiesław Kowalski, Teatr dla Wszystkich)
  • Jest współczesną opowieścią o relacji miłosnej zmagającej się z problemem uzależnienia alkoholowego. To szerokie spojrzenie na poważny życiowy problem i równoczesne rozprawienie się z wieloma mitami społecznymi i artystycznymi. (…). Inscenizacja Teatru Powszechnego pełna jest prostoty i bezpardonowej, szczerej kpiny z postaw, które już nam, jako społeczeństwu, nie służą. Rozprawia się także z mitem artysty-alkoholika, nie gloryfikując go, pokazując, że do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Odniesienie do psychologicznego terminu „trójkąta dramatycznego” (opisuje schemat zachowań w uzależniających relacjach) sprawia, że historia staje się zaangażowana społecznie, ale na pewno nie jest tendencyjnie perswazyjna – wprost przeciwnie: prostota przekazu pełna jest dojrzałości. (…). Niepewność, mieszanie różnych motywów i nakładanie się linii czasowych świetnie obrazowały stan niepewności, odurzenia i upojenia alkoholowego głównego bohatera. W spektaklu Teatru Powszechnego rolę Kuby raz gra jeden aktor, potem inny, a kolejnym razem w Kubę wciela się kobieta. Podobnie z Krystyną – różne osoby grają jej postać, także mężczyźni. W pewnym momencie wszyscy aktorzy stają się Krystynami. To obrazuje, że bycie osobą uzależnioną lub współuzależnioną (i powiązane z tą zależnością role kata i ofiary) jest niezależne od płci. (…). Najpiękniejsza scena całego spektaklu to ostatnia sekwencja rozmowy Krystyny z kobietą wynajmującą mieszkanie, kiedy Krystyna dojrzewa do decyzji o wyprowadzeniu się wraz z dziećmi z domu partnera. Swobodna i szczera rozmowa bohaterki (w tej roli naturalna i bezpretensjonalna Anna Ilczuk) spontanicznie opowiada o tym, czego się boi, jak bycie w toksycznym, niszczącym związku wpłynęło na jej życie. Piękny monolog, a zwłaszcza naturalność i prostota wypowiedzi były bardzo wzruszające. Słuchająca monologu właścicielka mieszkania nie dawała jej rad, była w całkowitej otwartości (Katarzyna Harłacz, Teatr dla Wszystkich)
  • Wszyscy wiemy, jak wygląda i zachowuje się alkoholik, widzieliśmy ich dziesiątki na ulicy, w serialach czy książkach. Tam właśnie często jest nam serwowany obraz zmęczonego życiem artysty, który musi topić swoje smutki w ulubionym trunku. Jest to w gruncie rzeczy paskudne romantyzowanie nałogu tylko ze względu na to, kto mu ulega. „Melodramat" w reżyserii Anny Smolar nie ucieka w to tanie wyobrażenie, co więcej – nie jest tak naprawdę o osobie uzależnionej, ale o tych, którzy najmocniej odczuwają uzależnienie. Narracja jest prowadzona na dwóch osiach, jedna to historia dwójki aktorów teatralnych: Krystyny (…) i Kuby, (…), a druga to proces tworzenia filmu właśnie o tej dwójce. Daje to reżyserce pretekst do zabawy elementami technicznymi. (…). Nic nie można także zarzucić warstwie aktorskiej. Szczególnie wybija się tu Karolina Adamczyk, której długi monolog pod koniec spektaklu po prostu wgniata widza w fotel, jest świetnym podsumowaniem całości. Postacią targa strach i nadzieja co do decyzji, która, choć z pozoru wydaje się prosta, dla każdego, kto zalicza się do współuzależnionych, jasna jest jej tragiczność (Filip Obrębski, Dziennik Teatralny)
  • Zespół aktorski Powszechnego (...), wspierany gościnnie przez Karolinę Kraczkowską (która przygotowała także choreografię) znakomicie sobie radzi z trudną konstrukcją spektaklu. Wydaje się, że aktorzy doskonale zrozumieli reżyserskie założenia. Nie budują odrębnych emocjonalnie postaci na każdą ze scen, a jednak w każdej z nich jest dużo unikatowej prawdy, która składa się finalnie na figury Kuby i Krystyny. W rezultacie twórcy w postaci Krystyny pozwalają nam doszukać się samych siebie. Jest w „Melodramacie” mocno wybrzmiewający wątek życia z osobą uzależnioną. Smolar pokazuje mechanizmy, jakie stoją za współuzależnieniem, nie tylko partnera czy partnerki, ale także całego grona osób z otoczenia (świetna jest scena w teatrze, gdy zespół zastanawia się, jak postąpić z kolegą, który będąc pod wpływem alkoholu położył spektakl). Ale jest też motyw pokazujący obraz kobiety, jako Dobrej Żony (…). Tej, która musi (a może chce?) starać się bardziej, która bierze na siebie wszystkie obowiązki, która troszczy się i pamięta za innych. Wreszcie tej, która sama próbuje ogarniać całą rzeczywistość – zawodową, rodzinną, społeczną. I której brakuje siły, aby powiedzieć „dość” (Paulina Sygnatowicz, Teatr dla Wszystkich)
  • Anna Smolar w swoim „Melodramacie” w warszawskim Teatrze Powszechnym do minimum ogranicza sentymenty i kieruje uwagę na to, co często zasłania przeromantyzowana mgła. Efekt? Porażający. (…). Bohaterowie Anny Smolar wyrwani są z „Pętli” Marka Hłaski i filmu (ekranizacji opowiadania) Wojciecha Jerzego Hasa. Reżyserka odbija się przede wszystkim od punktu ciężkości obu utworów, którym jest męska perspektywa. I Hłasko, i Has skupiają się w swojej narracji na Kubie, który nie może wyrwać się z sideł alkoholu. Jego aniołem stróżem jest Krystyna. (…). Anna Smolar aktualizuje tę sytuację i mówi: „Krystyno, to jest o tobie”. Przekierowuje swoją uwagę na kobiety, które walczą z wódką o miejsce w relacji i dodatkowo rozszerza tę perspektywę o każdą osobę współuzależnioną, która trwa w miłosnym trójkącie. Płeć jest tutaj drugorzędna, chociaż ten zabieg zastosowany jest na tyle subtelnie, że nie tracimy z oczu tego, co ważne. (…). Wszystkie wątki tworzą spójną i przejmującą opowieść o codzienności, w której sygnałem alarmowym jest nieodebrany telefon, nauka chodzenia po mieszkaniu, w taki sposób, by omijać leżące pijane ciało i nie stawiać kroku na skrzypiące deski. Anna Smolar z ogromną wrażliwością przygląda się wybawicielkom, cichym bohaterkom, „biednym, nieszczęśliwym, mądrym kobietom” (a raczej ogólnie – ratownikom i ratowniczkom). Wyłapuje ich kruchości i niepewności, nie ocenia, nie skandalizuje, chociaż nie unika dosadności, szuka nieoczywistych sposobów na pokazanie upojenia (…). „W tym kamieniu jest bardzo dużo mnie” – mówi doskonała i hipnotyzująca Anna Ilczuk, która wchodzi na scenę z obciążeniem w dłoniach. Nie wie, kiedy kryształ przybrał formę uciążliwego głazu. Wie, że jest jej trudno i ciężko, ale ta wiedza często nie wystarcza, żeby wyrwać się z sideł współuzależnienia. Nieraz trzeba po prostu usłyszeć: „To jest o tobie” (Alicja Cembrowska, Teatr dla Wszystkich)
NAGRODY

Nagrody na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia w Krakowie (grudzień 2023 roku): 

 

➤ Anna Smolar – najlepsza reżyseria:
„Za zakotwiczenie przedstawienia w niszczącym, dotykającym wielu sfer osobowości wewnętrznym niepokoju bohaterów w groźnym surrealistycznym świecie”.

➤ Anna Ilczuk – najlepsza rola damska:
„Za brawurowe oddanie spektrum emocji kobiety stawiającej czoła własnym demonom i opresjom współczesności”.
 
➤ Andrzej Kłak – najlepsza rola męska:
„Za intensywną, magnetyczną obecność sceniczną pozwalającą widowni na wspólne przeżywanie chwil tragicznych i dających wytchnienie. Artysta daje mistrzowską lekcję aktorstwa pełnego niedopowiedzeń i zawieszeń emocji”.
Teatr Powszechny
im. Zygmunta Hübnera
ul. Jana Zamoyskiego 20
03-801 Warszawa
Bilety 22 818 25 16
22 818 48 19